Centrum Symulacji Medycznej – inwestycja w przyszłych lekarzy

Możliwość komentowania Centrum Symulacji Medycznej – inwestycja w przyszłych lekarzy została wyłączona Nauka

Na razie jest to plac budowy, wkrótce wyłoni się z niego nowoczesne i odpowiadające współczesnym standardom miejsce zdobywania praktycznych umiejętności przez przyszłych lekarzy. Powstające na Uniwersytecie Medycznym im. Piastów Śląskich Centrum Symulacji Medycznej ma szansę stać się perełką na skalę europejską. Koordynujący przedsięwzięcie dr Piotr Kolęda zwiedził wiele tego rodzaju placówek w Europie. Wie, jak powinno wyglądać, a co najważniejsze, ma pomysł, co zrobić, by tętniło życiem. Jak podkreśla – tylko nieustannie wykorzystywane przez studentów będzie spełniać swoją rolę.

Wyposażenie będzie robić wrażenie. W planach jest powstanie kilku w pełni wyposażonych sal symulacyjnych wysokiej wierności. Będzie oddział Intensywnej terapii dorosłych i dzieci, szpitalny oddział ratunkowy, ambulans, sala porodowa i blok operacyjny, a także sale symulacyjne niskiej wierności, pracownie nauki umiejętności technicznych i klinicznych, a nawet pracownia rzeczywistości wirtualnej. Wszystko po to, studenci mogli, w możliwie odpowiadających prawdzie warunkach, ćwiczyć odpowiednie procedury medyczne.

Będą pracować w interdyscyplinarnych zespołach – przyszli ratownicy medyczni uczyć się będą dzięki temu odpowiedniej i sprawnej współpracy z przyszłymi lekarzami czy pielęgniarkami. By Centrum spełniało swoje zadanie, musi mieć jeszcze odpowiednią kadrę szkoleniową. Stąd pomysł na wdrożenie programu Peer Tutors. Chodzi o to, by studenci zostali włączeni w dydaktykę. Dzięki temu będzie można rozpisać dodatkowe szkolenia w weekendy czy w czasie wolnym od zajęć. Wystarczy, że akredytowany przez uczelnię student-instruktor ogłosi możliwość zapisania się na ćwiczenia umiejętności praktycznych. Jeśli zbierze się odpowiednia grupa, studenci będą mogli poćwiczyć niezależnie od swojego planu zajęć.

– Program świetnie sprawdził się w Szwecji i Słowenii. Teraz spróbujemy przeszczepić go do Wrocławia. W Polsce będziemy najprawdopodobniej pierwsi. Warto, bo odpowiednio prowadzony program przyniesie wielopoziomowe korzyści – wyjaśnia dr Piotr Kolęda.

Nie jest tajemnicą, że uczenie jest dla wielu lekarzy problemem, bo często nie znajdują czasu lub nie potrafią tego zrobić. Program Peer Tutors daje nam możliwość wychowania kolejnych pokoleń lekarzy, którzy będą mieli umiejętności i nawyk uczenia innych, będzie to dla nich naturalne. Zyskamy na tym wszyscy i jako uczelnia, i jako pacjenci. A poza tym zwiększenie liczby instruktorów sprawi, że Centrum Symulacji Medycznej będzie tętnić życiem. Takie jest główne założenie tego miejsca – ma być otwarte, dostępne i wykorzystywane także poza ścisłymi godzinami planowych zajęć.

Nie zastąpią pacjenta

– Proszę wyobrazić sobie prawdziwego pacjenta, który każdemu z kilkunastu studentów musi w ten sam sposób opisać wszystkie swoje objawy. To niemożliwe. Dlatego studenci będą ćwiczyć na osobach przeszkolonych do odgrywania roli pacjenta – wyjaśnia dr Kolęda.

 

– Nawet najlepszy manekin nie zastąpi kontaktu z pacjentem, ale nasze nowoczesne fantomy będą ten kontakt do złudzenia przypominać, krzycząc, zalewając się krwią czy płacząc – mówi prof. Marek Ziętek.

Rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu podkreśla także, że:

– W Polsce na uczelniach medycznych często balansujemy na pograniczu prawa, ponieważ student nie ma legalnie możliwości uczestniczenia w leczeniu pacjenta. Dla nas, nauczycieli, to ogromny problem.

Na potrzeby Centrum przeznaczono zabytkowy, czterokondygnacyjny budynek znajdujący się w Starym Kampusie. Poprzednio znajdowała się w nim szpitalna pralnia, kuchnia i stołówka. Realizacja projektu będzie polegała nie tylko na przystosowaniu budynku do potrzeb symulacji, ale też na wykształceniu kadry oraz stworzeniu scenariuszy akcji ratunkowych. Całość inwestycji wyceniana jest na 33 miliony złotych, znaczną część uczelnia pokryje ze swojego budżetu, część dotacji pochodzi z funduszy europejskich i dotacji Ministerstwa Zdrowia.

Na studiach wciąż nam za mało ćwiczeń praktycznych

Koordynatorem programu Peer Tutors z ramienia studentów jest Kamil Cebulski, student 5. roku medycyny, członek Koła Symulacji Medycznej.

– Mimo najszczerszych chęci naszych nauczycieli na studiach medycznych często nie mamy szans na sprawdzenie się w różnych sytuacjach, które mogą zaskoczyć nas w praktyce lekarskiej. Zanim wkroczyły fantomy, uczyliśmy się tyko na podstawie tego, co widzieliśmy – wyjaśnia Kamil Cebulski. – Resuscytacja jest zabiegiem bardzo inwazyjnym, nikt nie pozwoli nam ćwiczyć na żywym organizmie, a w sytuacjach, kiedy pacjent jest we wstrząsie lub doznaje nagłego zatrzymania krążenia, nie ma zwyczajnie czasu na to, by student mógł próbować swoich umiejętności; jesteśmy wtedy odsuwani i to w pełni zrozumiałe. Stawką jest ludzkie życie, a znaczenie mają już nie minuty, ale sekundy. Z drugiej strony z tego typu sytuacjami prędzej czy później zetknie się każdy lekarz. Musimy być na nie przygotowani – mówi Cebulski i podkreśla, że fantomy są idealną odpowiedzią na potrzeby młodych lekarzy. Genialnie odwzorowują rzeczywistość, pozwalają się sprawdzić, ćwiczyć i doskonalić w nieskończoność, co ważne bez narażania pacjentów.

Nigdy nie poczujesz się pewnie

– Miałem przyjemność rozmawiać z wieloma lekarzami, którzy od lat zajmują się pacjentami w stanie krytycznym, część z nich obserwować też w czasie ratowania ludzkiego życia. Bardzo ciekawiło mnie czy wrodzony strach i niepewność związana z udzielaniem pierwszej pomocy ustępuje wraz z nabywaniem doświadczenia – opowiada Kamil Cebulski. – Wszyscy zgodnie twierdzili, że nigdy nie udało im się wyzbyć tych uczuć. Nawet jeśli doskonale trzymają się procedur, po głowie zawsze kołacze się niepokojące pytanie, czy na pewno zrobiłem wszystko co mogłem? Czy coś dało się zrobić lepiej? Dlatego trzeba ćwiczyć i oswajać ten niepokój. Większą krzywdę zrobimy nie pomagając w ogóle – przekonuje.

Statystyki są alarmujące. Co 45 sekund w Europie następuje u kogoś zatrzymanie krążenia. Przeżyje 10–20 procent poszkodowanych. Ich szanse wzrastają do 60 procent, jeśli w pobliżu znajdzie się defibrylator i osoba potrafiąca udzielić pomocy.

CSM fot. Paweł Golusik

Udostępnij...Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on LinkedInEmail this to someone